|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
STRONA NIEOFICJALNA
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Piątek 2 czerwca 1922 roku był bardzo szczęśliwy dla wielkiej grupy artystów, głównie plastyków, ale i muzyków oraz dla architektów mieszkających w Warszawie. Tego bowiem dnia warszawski Sąd Okręgowy zarejestrował, jak wtedy mawiano, kooperatywę budowlaną o nazwie "Osiedle Artystów Plastyków" Spółdzielnia Mieszkaniowa z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie.
|
Z rejestru sądowego wynika, że "przedmiot przedsiębiorstwa stanowi zakup i parcelacja odpowiednich terenów zabudowanych lub pustych, budowanie domów mieszkalnych i odsprzedaż względnie wynajem tych członkom". Siedziba spółdzielni mieściła się wówczas w Warszawie, w nieistniejącej już kamienicy przy ul. Boduena 1.
Za zobowiązania spółdzielni - zgodnie ze statutem - musieli odpowiadać wszyscy jej członkowie, ale tylko do dwukrotnej wysokości zadeklarowanych udziałów. Wysokość jednego udziału wyznaczono na 15 000 marek polskich. Kwotę tę wpłacano jednorazowo, w chwili wstępowaniu do spółdzielni. Wkrótce okazało się, że wielkość wkładu wskutek galopującej inflacji stała się śmiesznie niska.
Członkami-założycielami spółdzielni byli głównie artyści plastycy i architekci, oraz członkowie ich rodzin, łącznie około stu osób. Pełne członkostwo i status członków założycieli uzyskały także dwa stowarzyszenia in corpore, znane później jako Związek Zawodowy Polskich Artystów Plastyków oraz Stowarzyszenie Architektów Polskich.
Zgodnie ze statutem, zarząd spółdzielni, nazywany wówczas dyrekcją, tworzyli trzej artyści malarze: Władysław Woydyno (prezes), Edward Okuń (skarbnik) oraz Włodziemierz Nałęcz (sekretarz).
|
|
|
Dom przy ul. Boduena 1 / Szpitalnej 6 w Warszawie, w którym mieściła się pierwsza siedziba spółdzielni.
|
|
W sądowym wpisie zaznaczono: "Podpis Spółdzielni następuje w ten sposób, że pod pod firmą wyciśniętą lub napisaną, umieszczają swe podpisy dwaj członkowie Dyrekcji".
Zwraca uwagę fakt, że w składzie pierwszego zarządu znalazło się dwóch wolnomularzy wysokich stopni, mianowicie A. Woydyno (Wielki Strażnik Pieczęci) i E. Okuń. Obaj byli członkami Wielkiej Loży Narodowej Polski. Co więcej, nieoficjalnym patronem "Osiedla" został Andrzej Strug, pisarz, działacz socjalistyczny, współzałożyciel i Wielki Mistrz Wielkiej Loży Narodowej Polski. Śmiało więc można mówić, że na początku władza w "Osiedlu Artystów Plastyków" spoczywała w rękach masonów.
Przewodniczącym pierwszej rady nadzorczej wybrano artystę malarza Jana Henryka Rosena, zatrudnionego wtedy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
"Kurier Warszawski" cztery lata później pisał, że spółdzielnię stworzyła gromada "śmiałków, patrzących w przyszłość z nieugiętą wiarą w słuszność swej sprawy". Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że powstanie "Osiedla" uznać należy za ogromny osobisty sukces Władysława Woydyno.
Koncepcja utworzenia spółdzielni i profilu jej działalności powstała w
|
|
Władysław Woydyno (1873-1959). Pomysłodawca, organizator, pierwszy prezes spółdzielni.
|
głowie pierszego prezesa, gdy pracował na wysokim stanowisku w Departamencie Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Był on wtedy bardzo znaną postacią, prezesem PTTK i zapalonym społecznikiem. Dostrzegał fatalną sytuację życiową i lokalową warszawskich artystów plastyków, spróbował więc przyjść im z pomocą. Na pożałowania godne warunki pracy plastyków zwracała publiczną uwagę ówczesna prasa. Oto przykłady informacji:
"Tragiczne położenie z powodu braku mieszkań, osobliwie ciężkim brzemieniem spadło na artystów-plastyków. Pracowni malarskich i rzeźbiarskich dawno już odczuwano brak, a obecnie kiedy dużo pracowni pozajmowano na zupełnie inny użytek, artyści-plastycy w Warszawie nie mają gdzie pracować." ("Rzeczpospolita" nr 286/1923).
"Nigdzie artyści nie odczuwają takiego braku pracowni, jak w Warszawie. Wielu artystów zamieszkuje tzw. "kątem", co ogromnie odbija się na ich twórczości, a przeto i na rozwoju naszej kultury." ("Gazeta Warszawska" nr 313/1924).
"Tymczasem artysta-malarz tuła się gdzieś po fatalnie oświetlonych norach-pokoikach, a rzeźbiarz - to chyba z kozikiem i kawałkiem drzewa w ręku może uprawiać swoją sztukę, spoglądając od czasu do czasu na Wisłę z niezbyt jasnego (o Wisło! Wisło!) brzegu."
|
|
Edward Okuń (1872-1945.) Autoportret. Olej na płótnie.
|
"(...). ... w tym potwornym wyścigu, który nazywa się kupowaniem mieszkania", artysta-plastyk, najtrudniej dziś chyba zdobywający chleb powszedni, został sromotnie zdystansowany nie o jedną, lecz o głów dziesięć!" ("Kurier Warszawski" nr 134/1925).
|
|
Władysław Woydyno, wykorzystując swoje nie tylko rządowe kontakty, zdołał szybko zapewnić spółdzielni wolny plac pod budowę pierwszego gmachu. Plac ten, leżący przy ul. Filtrowej 83, składał się wówczas z dwóch działek, państwowej i miejskiej. Więcej czasu zabrało Woydynie uzyskanie potrzebnego kredytu bankowego na budowę - wiązało się to z fatalną sytuacją gospodarczą Polski i spadającą w obłędnym tempie wartością marki polskiej. Przebrnięto przez tę przeszkodę dzięki pomocy ze strony Banku Gospodarstwa Krajowego, który udzielił kredytu w wysokości 1 092 564 zł.
W roku 1924 ogrodzono plac przyszłej budowy i zwieziono materiały budowlane. Warto zaznaczyć, że pierwszy prezes spółdzielni nie miał osobistego interesu w budowie domu dla artystów, gdyż zdążył już sobie wybudować własną willę na kolonii Staszica, zwaną często domem masona (ul. Filtrowa 50).
|
|
Włodzimierz Nałęcz (1865-1946). Fotografia ze starej pocztówki.
|
Zyskane przy tej inwestycji doświadczenie organizacyjne i budowlane z pewnością było mu bardzo pomocne przy pracy na rzecz "Osiedla Artystów Plastyków".
|
|
|
U góry: Znak Wielkiej Loży Narodowej Polski, zaprojektowany przez Władysława Woydynę.
Z prawej: Symboliczna mogiła Władysława Woydyny i jego braci na Starych Powązkach.
|
|
W zmienionej sytuacji gospodarczej dokonano korekty wysokości udziałów - zamiast dotyczasowych 15 000 marek polskich, tylko 45 złotych polskich. Jednocześnie przeniesioną siedzibę spółdzielni z ulicy Boduena 1 do gmachu "Zachęty" (pl. Małachowskiego 3). W wynajmowanej sali "Zachęty" odbywały się od tego momentu zebrania członków spółdzielni i obrady walnych zgromadzeń (przedtem organizowano je w Polskim Towarzystwie Artystycznym przy ul Trębackiej 10). Zaprawdę, trudno o godniejsze miejsce na spotkania artystów plastyków! Ówczesnym członkom włos by się zapewne na głowach zjeżył, gdyby dowiedzieli się, że w końcu XX wieku, zarząd spółdzielni, już zupełnie nic nie mający wspólnego ze światem kultury i sztuki, miejscem zebrań uczyni ciemne, ciasne i duszne pomieszczenie, powstałe z połączenia dwóch niewielkich piwnic, odebranych mieszkańcom domu.
"Osiedle Artystów Plastyków" powstawało przy dużym i życzliwym zainteresowaniu władz Warszawy i rządu polskiego. Plany były imponujące - miało się ono stać prawdziwym centrum sztuki, funkcjonującym na rzecz mieszkańców stolicy. W pierwszym etapie, oprócz gmachu mieszczącego mieszkania i pracownie artystów, miał powstać dwukondygnacyjny pawilon na dziedzińcu. W nim miały być sale: wystawowa, odczytowa, koncertowa i kinowa. Dziennikarz "Kuriera Warszawskiego" (nr 134/1925), na parę tygodni przed ceremonią wmurowania kamienia węgielnego pod gmach, pisał:
"Osiedle zapowiada się jako jeden z ośrodków życia artystycznego stolicy, i nie dziw, że dziś już cieszy się prawdziwą życzliwościa sfer rządowych i miejskich, a wierzyć należy, że znajdzie równie gorące poparcie u całego społeczeństwa polskiego, które zdaje sobie sprawę z doniosłości powstającego ośrodka artystycznego i z usług, które on odda kulturze polskiej".
|
|
Jeden z pierwszych szkiców inż. arch. Jana Stefanowicza, przedstawiający planowany wygląd gmachu Spółdzielni Mieszkaniowej "Osiedle Artystów Plastyków".
|
|
Pierwszy szkic planowanego gmachu stworzył zupełnie bezinteresownie dla swoich młodszych kolegów profesor Tadeusz Tołwiński z Politechniki Warszawskiej, autor m.in. projektu Muzeum Narodowego w Warszawie. Zaprojektowany przez niego budynek, obliczony dla 100 członków spółdzielni, miał mieć 80 pracowni malarskich i rzeźbiarskich, połączonych z mieszkaniami twórców.
Spółdzielnia zdecydowała się jednak zrealizować koncepcję swojego członka, młodego architekta i urbanisty, Jana Stefanowicza, absolwenta Politechniki w Rydze. Gmach jego projektu, prezentowany na paru wystawach krajowych i międzynarodowych, zyskał miano pierwszej warszawskiej budowli całkowicie "moderne", kokietującej dzieła Le Corbusiera, uważanego podówczas za papieża architektury. Stał się on swego rodzaju prowokacją architektoniczną, mającą zajadłych zwolenników i przeciwników. Obecnie, niemal w 100-lecie istnienia, kamienica po dziesiątkach lat postępującej bezmyślnej degradacji estetycznej, zaczęła powracać do dawnej świetności.
|
|
|
|
|
|
|
__________________________________________________________________________
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Aktualizacja: 13 marca 2021
|
|