Litwa w okresie międzywojennym dysponowała mikroskopijną flotą handlową, tak handlową, i jeszcze mniejszą wojenną. Sytuacja ta bywała dlaówczesnych polskich dziennikarzy okazją do różnych uszczypliwości i drwin. Gdy jedyny okręt wojenny Litwy, PREZIDENTAS SMETONA, miał jakiś wypadek, pojawiały się w gazetach sensacyjne informacje, że cała flota wojenna Litwy osiadła na mieliźnie lub uległa unieruchomieniu.
-----PREZIDENTAS SMETONA podniósł litewską banderę w 1927 r. jako okręt ochrony wybrzeża, a głównym jego zadaniem wyznaczono walkę z kwitnącym wówczas na Bałtyku przemytem. Gdy w roku 1935 utworzono litewską marynarkę wojenną, stał się jedyną jej jednostką aż do przyłączenia tego państwa do ZSRR w roku 1940. Wtedy wszedł w skład radzieckiej Floty Bałtyckiej i pozostał jej elementem aż do zatopienia w 1945 roku. Jego historię przedstawiłem w 2012 roku w FACTA NAUTICA pod tym linkiem: PREZIDENTAS SMETONA. Poniższy tekst stanowi uzupełnienie tamtego artykułu.
----Dziennik "Robotnik", oficjalny organ prasowy Polskiej Partii Socjalistycznej, w numerze z dnia 9 listopada 1927 roku, zamieścił zadziwiające i bulwersujące doniesienie o akcji litewskiego okrętu. Przytaczam je w całości, gdyż dla pasjonatów spraw wojennomorskich stanowić może niezły ubaw:
"Biuro informacyjne kowieńskiego ministerium spraw wewnętrznych podaje komunikat o niezwykłem starciu na morzu wojennego okrętu litewskiego z łodzią podwodną kontrabandzistów. Komunikat ten brzmi: „Trzy dni temu wojenny statek litewski PREZYDENT SMETONA zauważył w pobliżu Połągi w odległości 7 mil morskich od brzegu łódź podwodną nieznanego typu. Łódź w chwili zauważenia jej przez pancernik zaczęła uciekać w kierunku Libawy, rozwijając maksymalną szybkość 17 węzłów na godzinę. Na sygnał dany z pancernika, oznaczający wezwanie do zatrzymania się, łódź podwodna nie reagowała, uciekając w dalszym ciągu. Wówczas statek dał kilka strzałów do łodzi, poczem udało mu się wysadzić na pokład 6 żołnierzy ze swej załogi. Jak się okazało, łódź podwodna należała do przemytników. Znaleziono w niej 30 000 litrów spirytusu i inne towary przemycane do Litwy. Pancernik usiłował odprowadzić łódź do Kłajpedy, lecz załoga łodzi opanowała żołnierzy litewskich, zerwała linę, na której łódź prowadzona była przez pancernik i w ten sposób kontrabandziści uszli."
-----Redakcja dziennika "Robotnik" opublikowała, jak się okazało, artykuł jaki dzień wcześniej ukazał się w innej gazecie, a mianowicie w "Kurierze Warszawskim". Nie było to jednak zwykle powielenie tekstu - "Robotnik" dla efektu słowa "łódź motorowa" zamienił na "łódź podwodna", zaś "okręt" na "pancernik"! Dla porównaniu cytuję poniżej cały artykuł z "Kuriera Warszawskiego":
-"Biuro informacyjne kowieńskiego ministerium spraw wewnętrznych podaje komunikat o niezwykłem starciu na morzu wojennego okrętu litewskiego z łodzią motorową pewnej organizacji kontrabandzistów. Komunikat ten brzmi: „Trzy dni temu wojenny statek litewski PREZYDENTAS SMETONA zauważył w pobliżu Połągi w odległości 7 mil morskich od brzegu, łódź nieznanego typu. Łódź w chwili zauważenia jej przez okręt, zaczęła uciekać w kierunku Libawy, rozwijając maksymalną szybkość 17 węzłów na godzinę. Na sygnał dany z okrętu, oznaczający wezwanie do zatrzymania się nie reagowała, uciekając w dalszym ciągu. Wówczas statek dał kilka strzałów do łodzi, poczem udało mu się wysadzić na pokład łodzi 6 żołnierzy ze swej załogi. Jak się okazało, łódź należała do przemytników. Znaleziono w niej 30 000 litrów spirytusu i inne towary, przemycane do Litwy. Okręt usiłował odprowadzić łódź do Kłajpedy, lecz wskutek nagłej burzy załoga łodzi opanowała żołnierzy litewskich, zerwała linę, na której łódź prowadzona była przez okręt, i w ten sposób kontrabandziści uszli w niewiadomym kierunku."
-----10 lat później, 11 lipca 1937 roku, "Dziennik Poznański", opierając się na artykule z "Kuriera Bałtyckiego", obszernie zrelacjonował przebieg tego niemal operetkowego starcia okrętu strażniczego z łodzią przemytników. Poniżej całość tego tekstu:
--HASSAN BIR, STATEK-PRZEMYTNIK, KTÓRY WALCZYŁ Z "FLOTĄ" LITEWSKĄ
-----------------------HISTORIA Z CZASÓW, GDY NA BAŁTYKU DZIAŁALI SWOJSCY BOOTLEGERZY
Wraz ze zmierzchem wielkich statków żaglowych, morze, ocean, coraz rzadziej jest miejscem „Wielkiej Przygody". Romantyzm dalekich szlaków stara się, zresztą skutecznie, utrzymać jedynie yachting. Coraz mniej żaglowców opływa Cap Horn. Piraci są już tylko aktualni na wodach Dalekiego Wschodu. Wielorybnictwo jest już tylko bardzo brzydko „pachnącym" przemysłem tłuszczowym. Zniesiono prohibicję w Ameryce. Trudno już znaleźć opisy niezwykłych wyścigów statków bootlegerów z ścigaczami policji prohibicyjnej. Wszystko to miało swój specjalny urok, wywoływało u mimowolnych aktorów, a potem u czytelników niecodzienne dreszczyki. Gdyby powiadam nie yachting, można by powiedzieć, że „Przygoda" przez duże „P“ umarła. Strażnikami tradycji wielkich rejsów są jeszcze wspaniałe żaglowce szkolne, z naszym DAREM POMORZA na czele. Ale jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie 10 lat temu, na wodach bałtyckich miał miejsce bardzo ciekawy wypadek „bitwy" statku przemytniczego HASSAN BIR z litewskim okrętem wojennym PREZYDENT SMETONA.
-----HASSAN BIR miał waleczną przeszłość jako jednostka marynarki niemieckiej. Po wojnie przeszedł w ręce prywatne, jako statek przemytniczy pływający pod ... turecką flagą. Podczas jednego z rejsów z 30 000 litrów spirytusu przeznaczonych na przemyt do Finlandii uciekając przed patrolującym wybrzeża PREZYDENTEM SMETONĄ dostał się pod zasięg ognia łotewskich straży celnych, które wezwały przemytnika do poddania się. Teraz oddam głos w opisie zajścia p. Kabol'owi, który w "Kurierze Bałtyckim" tak całą przygodę opisuje:
Gdyby nie defekt motoru ...
-----W obawie dostania się w dwa ognie, przemytnik zawrócił i pełną siłą swych dwu 1000 konnych motorów począł uciekać. Prawdopodobnie ucieczka udałaby się, gdyby nie defekt jednego z motorów, spowodowany zbyt silnym obciążeniem pracy. Statek począł zwalniać bieg. PREZYDENT SMETONA zbliżał się pełną parą. Zatrzymanie było nieuniknione. Jako ostatniego ratunku użyto bomb mgłowych i na czas jakiś zdołano ukryć się przed ścigającym. Jednak i to nie pomogło. Silny wiatr rozpędził wkrótce ostatnio strzępy mgły, a PREZYDENT SMETONA był już niedaleko i prażył z dział i karabinów maszynowych. HASSAN BIR musiał się poddać. Na pokład przemytnika wszedł oficer i 6 marynarzy uzbrojeni w karabiny i rewolwery. Załogę zaaresztowano, jednak pozostawiono na pokładzie HASSAN BIRA, a sam statek wzięto na hol z zamiarem przyholowania do Kłajpedy. Morze był silnie wzburzone, toteż hol parokrotnie się zrywał, a że w międzyczasie naprawiono defekty w uszkodzonym motorze, na rozkaz oficera litewskiego jechano o własnej mocy w ślad za PREZYDENTEM SMETONĄ. Sprytny kapitan statku przemytniczego, korzystając z ciemności i burzy świadomie zaczął pozostawać coraz bardziej w tyle i wreszcie „zgubił się" z oczu PREZYDENTA SMETONY.
Na mieliźnie pod obstrzałem Łotyszów
-----Na rozkaz litewskiego oficera kontynuował podróż dalej w kierunku Kłajpedy, jednak z powodu małej orientacji w pobliżu brzegu łotewskiego wjechano na mieliznę. Sytuacja stawała się niebezpieczną. Wzbudzone morze groziło wszystkim. Olbrzymie fale przelewały się już przez pokład i groziły rozbiciem statku, który w dodatku ostrzeliwano z brzegu. Jeden z mechaników HASSANA trafiony kulą karabinową spadł do morza i utonął. Postrzelony został także oficer litewski. Spadając z mostku na pokład byłby zmyty za burtę, gdyby nie uratował go jeden z przemytników. Sytuacja stawała się krytyczna.
Rozbrojenie Litwinów
-----Korzystając z zamieszania, załoga HASSAN BIRA rozbroiła litewskich marynarzy. Role się zmieniły. Jednak sytuacja statku nie poprawiła się. Ciągle groziło mu rozbicie przez fale silnie bijące w burty. Wreszcie kapitan HASSAN BIRA, straciwszy nadzieję zejścia z mielizny własnymi siłami, postanowił wpław dostać się do lądu i zawezwać pomocy holownika z Gdańska. Nałożył pas ratunkowy, przywiązał się do liny logu i skoczył za burtę. Załoga straciła go z oczu. Po pewnym czasie wyciągnięto linkę w raz z kołem ratunkowym, ale kapitana ani śladu. Myślano, że utonął. Po dużych wysiłkach udało się wreszcie zejść z mielizny, ale okazało się, że kadłub silnie nabiera wody, a ster jest złamany. Należało natychmiast całym wysiłkiem zabrać się do wypompowania wody. Wezwano do pomocy marynarzy litewskich, którzy w międzyczasie leżeli jak kłody, cierpiąc straszliwie od morskiej choroby. Wspólnymi siłami wmontowano zapasowy ster i wypompowano wodę. Statek mógł ruszyć. Wzięto kurs na Gdańsk i po dłuższej podróży po silnie wzburzonym morzu dojechano do portu gdańskiego. Wziętymi do niewoli marynarzami litewskimi zaopiekowały się władze gdańskie i odesłały ich na Litwę. Statek poszedł do naprawy na stoczni Klawittera. Stał tam przez całą zimę — potem sprzedano go pewnej firmie w Hamburgu, która pod nazwą AS DE PIQUE przez kilka miesięcy używała go również do celów przemytniczych, dopóki nie wpadł w ręce estońskiej straży granicznej. Statek wraz z załogą został zaaresztowany z ładunkiem składającym się z 15 000 litrów spirytusu i ponad 100 skrzyń innych alkoholi skonfiskowano.
Dawniej przemytnik, dziś postrach przemytników
-----Wreszcie statek został nabyty przez finlandzką straż graniczną i dziś rola jego polega nie na szmuglowaniu, a przeciwnie na ściganiu przemytników. Dzięki swej szybkości jest postrachem przemytników. Załoga staku się rozwiała. Ciało zabitego mechanika morze wyrzuciło w ostatnich dniach listopada 1927 roku na brzeg w pobliżu Libawy. Kapitan nie utonął, jak przypuszczano,lecz po parogodzinnej walce z falami udało mu się dopłynąć do brzegu i znaleźć schronienie w chacie rybackiej. Złapany przez straż graniczną osadzony został w więzieniu w Libawie. Po pewnym czasie udało mu się zbiec z więzienia i przedostać do Gdańska. Sternik Polak, jak przypuszcza autor, będąc pijakiem, marnie pewno skończył żywot a z nim skończyła się „Wielka Przygoda".